„DLA BOGA NIE MA NIC NIEMOŻLIWEGO”

Z ks. Adrianem Galbasem SAC, naszym Księdzem Misjonarzem, Prowincjałem poznańskiej Prowincji księży i braci pallotynów, a przede wszystkim ze Współbratem, rozmawia ks. Paweł Śliżewski SAC.

Ks. Paweł: W pierwszej misyjnej nauce zaintrygował nas Ksiądz Prowincjał słowami, że Jezus, gdy przyjdzie, to może znajdzie pallotynów na ziemi, ale czy znajdzie wierzących pallotynów? Gdy w niedzielę, na gorąco, zapytałem, czego tak na co dzień potrzeba dziś księżom i osobom konsekrowanym pilnie i najbardziej, to powiedział Ksiądz, że pokory i nawrócenia. W czym przede wszystkim świat powinien tę pokorę i nawrócenie zauważyć?

Ks. Adrian: Myślę, że przede wszystkim w zdecydowaniu. To, co jest najistotniejsze, to to, że Jezus powiedział: „Pójdź za mną”, natomiast my często człapiemy za Chrystusem. Jest to wszystko takie wymęczone, jak byśmy sami nie byli na 100% przekonani, że głosimy Prawdę. Ładnie to widać w świadectwach nawrócenia – ludzie, którzy byli daleko od Kościoła, odczuwają taki wewnętrzny błysk, że Ewangelia to jest Prawda, że Droga przez życie z Jezusem jest prawdziwa. I koniec. A skoro jest prawdziwa, to nią idę. I Chrystus musi być na niej w centrum. Bo jeżeli jest marginalizowany, a w centrum jest ktoś lub coś innego, to wtedy właśnie jest to człapanie. I to automatycznie wychodzi z nas, z naszej posługi kapłańskiej – jak sprawujemy Eucharystię, jak sprawujemy sakramenty, jak mówimy kazania. Mistrz Eckhart – mój ulubiony – powiedział, że albo masz Boga wewnętrznego albo zewnętrznego. Albo jesteś człowiekiem wewnętrznym albo zewnętrznym. Albo Twoja posługa kapłańska wychodzi z ciebie automatycznie w każdej sytuacji, co byś nie robił, albo nie – jest to tylko jakaś godzina twojej pracy, ale twój świat i twoje serce jest zupełnie gdzie indziej. I to jest dzisiaj bardzo bolesne i niebezpieczne.

Ks. Paweł: Ludzie, których spotykamy w szkole, na kolędzie czy na spacerach są prawie zawsze bardzo życzliwi i uprzejmi, jednak często zdystansowani do wiary i Kościoła. Co należy czynić, by ich przyciągnąć? Czy samo świadectwo naszego życia by wystarczyło?

Ks. Adrian: Świadectwo i słowo. Oprócz tego, że staramy się być wierni temu, do czego żeśmy się zobowiązali, to także należy mówić, należy przekonywać, należy zachęcać, należy tłumaczyć, jakoś nawet czasami też mocno „wdzierać się” w życie drugiego człowieka. Na kolędzie najbardziej potrzeba życzliwości. Ludzie najbardziej skarżą się z kolędy, że nie wyczuwają, że ten ksiądz przychodzi do nich z dobrą intencją. W ogóle uważam, że kolęda to świetne narzędzie Nowej Ewangelizacji, które mamy w zasięgu ręki. Niestety często jest to narzędzie zniszczone i zaprzepaszczone. Kolęda, to esencja Nowej Ewangelizacji – idziemy do ludzi i jesteśmy w ich świecie.

Ks. Paweł: Jak odkrył Ksiądz swoje powołanie? Bo - zdaje się - nie był Ksiądz nawet ministrantem.

Ks. Adrian: No nie byłem. To chyba nie jest dobre świadectwo. ;) Miałem coś takiego, że miałem jakąś przyjemność z przebywania w kościele. Odczuwałem to. Pamiętam właśnie też takie Misje Święte w mojej rodzinnej parafii w Bytomiu. Staliśmy tak ściśnięci, że nie można było nawet zrobić znaku krzyża, bo to wymagało za dużo wolnej przestrzeni. Miałem w parafii księży, których lubiłem. Bardzo się cieszyłem i wiedziałem, że jak on wyjdzie na kazanie, to mi coś powie. To był pierwszy etap. A potem był taki etap, że poszedłem do zwyczajnej spowiedzi. I po wyznaniu grzechów ksiądz, którego w ogóle nie znałem, zadał mi pytanie: „A czy ty nie chcesz być księdzem?” To był taki moment, że to co się działo w środku... właśnie miałem wątpliwość, czy jak się nie jest ministrantem, to w ogóle można myśleć o kapłaństwie… i to pytanie księdza spotkało się z tym, co było we mnie już od dawna. I odpowiedziałem wtedy: „Nie wiem”. Bo taka była prawda. A on mówi: „To ja będę się za ciebie modlił i ty też się módl, a Bóg ci wtedy powie”. I owocem tej modlitwy było po prostu to, że ta myśl mnie nie opuszczała. I tyle. Po swojej historii widzę, jak wielki wpływ na odkrycie powołania i jego rozwój ma solidne kaznodziejstwo i porządna posługa w konfesjonale.

Ks. Paweł: Jak młody człowiek może odkryć powołanie dziś? Celibat, umartwienie, wymagania, to - wydaje się - w erze smartfonów i fejsów; w erze, gdzie wszystko jest szybko i natychmiast, sprawa kosmiczna i niedostępna.

Ks. Adrian: Dziś środowisko wzrostu powołania jest o wiele trudniejsze. Z dwóch powodów. Po pierwsze: z powodu bardzo nie Bożego świata, który jest wulgarny wobec tego, co Boże. Niszczy to, co Boże – w sposób bezceremonialny, a czasem w białych rękawiczkach. A drugi powód to: rodziny. Mi w seminarium mówiono, że rodzina, to pierwsze seminarium. Jak zostałem prefektem w Seminarium (to było 19 lat temu), już takiego zdania klerykom nie powtarzałem, bo wiedziałem, że dla wielu to będzie bardzo bolesne. Dziś absolutnie bym już nie odważył się powiedzieć takiego zdania, ponieważ dla wielu kleryków rodzina nie była pierwszym seminarium. Wzrost powołania dokonał się zupełnie gdzie indziej, poza rodziną. Mało tego. W trakcie formacji często nie ma wsparcia dla kleryka. Jeśli jest obojętność, to już dużo:„Twoje życie, twój wybór, taki sobie wybrałeś„zawód”, to idź”. Natomiast czasami jest wręcz wrogość, bunt ze strony rodziców.

Myślę, że czasem jesteśmy zbyt mało odważni. Ten mój spowiednik był bardzo odważny. Tu w Radomiu zauważam młodych ludzi – przychodzą na 15 na Koronkę, na 21 na Apel, kilka razy dziennie są w świątyni. To znaczy, że w tym człowieku jest przynajmniej jakieś pragnienie głębszego życia duchowego. I myślę, ze dobry duszpasterz powinien to zauważyć. Ta roślinka, która wydostała się z często niedoskonałej gleby tego świata potrzebuje być ochraniana, potrzebuje wsparcia. Jako księża musimy mieć odwagę powiedzieć: „Widzę, że się lubisz modlić; widzę, że jesteś w kościele. Czy potrzeba ci jakiejś pomocy? Jakbyś chciał, to jestem”. A czasem wprost warto zadać pytanie: „Czy nie chciał/a/byś zostać księdzem, czy siostrą zakonną?”

Ks. Paweł: Przez fejsa i internet niewiele się zwojuje?

Ks. Adrian: Nie mam fejsa, nie jestem na Facebook’u. Może czasem mam poczucie, ze coś mi umyka, że cos tracę… Ale właśnie dlatego, że tego nie ma, bardzo cenię sobie zwykłą rozmowę.

Ks. Paweł: Nie widać po Księżach Misjonarzach zmęczenia podczas tych Misji Świętych. Wiemy, że Ksiądz jako Prowincjał nie ma za wiele czasu dla siebie. Kiedy jednak uda się znaleźć wolną chwilę, to co staje się Księdza relaksem, hobby? Skąd czerpie Ksiądz siłę i moc – oprócz oczywiście modlitwy i Adoracji?

Ks. Adrian: Nie dyskutujemy o oczywistościach. :) Jest jasne, ze Pan Jezus powiedział:„Beze Mnie nic nie możecie uczynić”. I słowo „nic” jest ważne w tym zdaniu. Czyli NIC, co jest zbawcze; NIC, co jest wartościowe; NIC nie można uczynić. Ja mocno wierzę w to zdanie. Pan Jezus nie mówi, że trochę możecie, a trochę nie możecie. Mówi: NIC nie możecie uczynić.. A św. Paweł w innym miejscu mówi: „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”. I zawsze stawiam sobie te dwa zdania: Tu jest NIC, a tu jest WSZYSTKO.

Natomiast ze względu na posługę, którą teraz pełnię, która jest taka bardzo niestabilna – jeden dzień wygląda tak, drugi zupełnie inaczej; dużo czasu spędzam w podróżach, w samochodzie – nauczyłem się bardzo wykorzystywać czas. Od poranka po pójście spać, chcę, by czas był wykorzystany, żeby wieczorem robiąc sobie rachunek sumienia, nie mieć powodu do oskarżania się z marnotrawstwa czasu. I elementem wykorzystania czasu jest też odpoczynek. To nie jest to, co się robi poza obowiązkami, tylko jest to jeden z obowiązków. I to jest jakaś forma sportu: bieganie, rower, pływanie…Latem jakieś większe góry.

Ks. Paweł: Miło spotkać Księży Misjonarzy biegających po Ustroniu i Borkach…

Ks. Adrian: To bieganie przyszło po takiej prostej obserwacji, że ono jest dostępne w każdych warunkach. Żeby iść na basen – musisz mieć basen. Żeby iść na rower – musisz mieć rower ze sobą. Natomiast bieganie – możesz wrzucić da auta trampki i koszulkę, i gdzie jesteś, zawsze się znajdzie jakiś kawałek miejsca, żeby pobiegać. I pomaga! Zwłaszcza w takich momentach stresujących widać, jak z człowieka schodzi napięcie. Ale także odpoczynkiem jest pójście do kina (raczej staram się być na bieżąco z filmami), czasem jakiś dobry koncert. I oczywiście lektura. Ściśle duchowa i bardziej powszechna. Także muzyka. I też lubię dużo przebywać w ciszy.

Ks. Paweł: Czy ksiądz do kina może raczej chodzić ze świeckimi przyjaciółmi, czy powinien chodzić bardziej ze Współbraćmi?

Ks. Adrian: To jest naturalne. Ja tu nie widzę jakiejś opozycji. Natomiast trzeba uważać na to, by te relacje ze świeckimi nie były budowane na zniszczonych relacjach braterskich. Żeby nie były jakąś formą ucieczki. Bo to jest błędem. Jezus lubił przebywać u Marty i Marii, a to nie przeszkadzało mu być z Apostołami i budować z nimi wspólnoty.

Ks. Paweł: Jaki jest Księdza ulubiony fragment Pisma Świętego?

Ks. Adrian: Gdyby mnie w nocy obudzili i zapytali, to by było zdanie ze Zwiastowania: „Dla Boga nie ma nic niemożliwego”.

Ks. Paweł: Jakie miejsce na ziemi jest tym wyjątkowo pięknym?

Ks. Adrian: Teraz z powodu licznych podróży, wizytacji, wakacje spędzam w Polsce. Szczególnie tam, gdzie jest cicho. Bardzo lubię Tatry, ale wychodzę w góry o 4 rano, kiedy naprawdę nikogo nie ma i można sobie w ciszy pospacerować. Nasz polski Bałtyk– bardzo ładny, ale najbardziej go lubię od listopada do lutego, kiedy jest puściutki, ale też i taki bardzo „ostry”. W tym roku wybieram się na trasę rowerową„Green Velo” – na wschód Polski. Jeśli najpiękniejsze miasta, to nie będzie nic nadzwyczajnego, gdy powiem, że Rzym. Bardzo dobrze czuję się w tym mieście. I bardziej wolę Europę niż nie Europę – okolice Szwajcarii, Alpy szwajcarskie, Dolomity.

Ks. Paweł: Uwielbiamy Boga i dziękujemy za piękne Misje Święte. Jakie są piękne owoce Misji Świętych?

Ks. Adrian: Nie trzeba oczekiwać, że owoce Misji będą gwałtowne. Nie pracujemy w handlu. I takie myślenie – jaki będę miał utarg; zobaczę, ile było nawróceń – jest bardzo zgubne… Nie chodzi o ilość, ale o głębię – o jakość. Św. Paweł mówi, by zapuścić korzenie w Jezusa. I to byłby dla mnie oczekiwany owoc, by ludzie umocnili się w Jezusie.

Ks. Paweł: Co by Ksiądz chciał powiedzieć tym, którzy nie dotarli na Misje Święte?

Ks. Adrian: Mam nadzieję, że powody są poważne, a nie błahe. I żeby nie czekali 10 lat, tylko szukali jednak szybszych sposobów, żeby pozwolić sobie poszerzyć horyzont. Smutne są takie sytuacje, kiedy ktoś ma taką świadomość przytłoczenia i wie, że były takie momenty, kiedy mógł tę„zwrotnicę” życia przekierować. Nie dopuszczamy długo ważnych pytań do swojej głowy i do swego serca, a trzeba najpierw pozwolić sobie, by te pytania we mnie wybrzmiały, a potem, pomyśleć sobie, kto mi pomoże na nie odpowiedzieć. I myślę, ze tutaj, na Młodzianowskiej 124, znajdzie się ktoś, kto pomoże…

Ks. Paweł: Serdecznie dziękujemy.

Ks. Adrian: Również dziękuję.

rozmawiał
ks. Paweł Śliżewski SAC

do góry